Czarne i białe są klawisze
pianina, lecz brzmią one milionami kolorów w twojej głowie. Wczoraj
do ciebie nie należy. Jutro niepewne. Tylko dziś jest twoje. Człowiek
jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to,
co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi.
Spróbuj to zrozumieć, a poznasz
człowieka, który zasłużył na dobro. Poznasz człowieka, który pragnął kochać i
być kochanym. „Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie
pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie
większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać. " Tymi
słowami co dzień modlił się o to, by choć na moment na niego spojrzała.
Podziwiał swoją miłość, póki mógł zapamiętać ją w swojej głowie. A potem...
potem tylko odtwarzał ten obraz, aby nigdy nie zniknął. Kolor nieba stał
się szary, kolor słońca nie był znany. Pozostały mu zmysły inne niż wzrok, ale
to wzrok był dla niego najcenniejszy.
Louis przez całe swoje życie miał
wiele szczęścia. W końcu, żeby mógł przeżyć, los musiał układać mu trafne
ścieżki. Nie mógł mu rzucać pod nogi kłód. Dlatego właśnie Louis dał radę i
cieszył się z każdego dnia, jaki mu dano. Ukrywając się wśród uliczek
Barcelony, nie martwił się o przyszłość, nie wspominał o przeszłości. Zarabiał
na farta. Bardzo prosto, robił coś na chwilę. Miał pieniądze i za chwilę jego
kieszenie stawały się puste. Nigdy nie żałował, bo uważał, że przyjemność
trzeba dzielić w danym momencie, a potem może być za późno.
Nie chodził głodny i brudny, jak
mogłoby się zdawać. Nie mieszkał w ciepłym mieszkanku i nie miał kredensu z
porcelaną babci. Znajdował miejsce, gdzie mu się podobało i nigdy jeszcze
nikomu nie przeszkodził. Życzliwi ludzie wciąż żyli w tym starym mieście okrytym
tajemnicami, o jakich Carlos Ruiz Zafon nie śnił wspomnieć w swych pięknych
książkach, które Louis tak uwielbiał. Zawsze znalazł kogoś, gdzie mógł się
wykąpać, czasem przespać. Nie skarżył się, nie narzekał, a gdy słońce
zachodziło, unosił głowę i dziękował Bogu.
Siedząc na rynku, gdzie roiło się
od turystów, patrzył w niebo, a do głowy przyszła mu jedna myśl. Zdał sobie
sprawę, że nigdy nie zadał pytania "Dlaczego jest jak jest?" lub
"Dlaczego on?". Oczywiście, każdy mógł mieć pretensje o to, że sypia
na ulicach, nie ma domu i rodziny, ale nie Louis. Dla Louisa darem było samo
życie i chciał czerpać z tego jak najwięcej. Nie mógłby obwiniać kogokolwiek za
swój los, bo był wdzięczny.
Zwrócił swój wzrok w stronę
drewnianej skrzynki, stojącej przed nim. Trzy karty leżały obrazkiem do dołu.
Czekały na szczęściarza, który wylosuje Asa i wygra dwa euro. Jeśli nie
wylosuje, płaci dwa euro. Wielu próbowało i naprawdę wielu poległo, chociaż
Louis nie oszukiwał. Po prostu umiał zwodzić wzrok grającego, dzięki czemu ten
zapominał, gdzie był As przed pomieszaniem kart. Chłopak wymyślał coraz nowe
sposoby zarobku, nie lubił robić tego samego. Albo nie trafił na ciekawą
robotę, którą chciał wykonywać dłużej. W ostatni weekend uznał, że będzie
chodzić po plaży i roznosić niebieskie róże. Bardzo wiele zakochanych par
kupiło oryginalne kwiaty. Skąd je miał? Może ukradł... Może zdobył, a może ktoś
mu je dał? To będzie jego słodka tajemnica. To dalej był dobry człowiek, nie
każdy jest przejrzysty, bez grzeszny.
Kiedy chłopiec w wieku dwunastu
lat, podszedł do niego i uśmiechnął się, wyciągając rękę z dwoma euro, Louis
przekrzywił głowę i zmrużył oczy. Obraz mu się rozmazywał, a słońce nie
pomagało. Kiwnął głową i przetasował trzy karty. Ułożył je wierzchem do góry,
aby klient mógł się przyjrzeć. Skupił wzrok na asie. Louis zamieszał karty
kilkakrotnie, jednak chłopiec zdawał się być pewny, gdzie leży wygrana karta.
Udało mu się.
– Gratuluję – powiedział Louis,
przeczesując palcami swoje brązowe włosy, które wpadały mu w oczy i
przeszkadzały.
Były zbyt długie, ale nie zwracał
na to uwagi. Trudno, nie zamierzał korzystać z usług fryzjera.
– Mogę spróbować? Jeśli ty wygrasz,
to dam ci pięć euro wraz z tymi dwoma - odparł chłopiec i sięgnął do kieszeni
po monety.
Ułożył je na skrzynce.
– Dobrze – Louis kiwnął głową
i podał mu karty.
Otoczony Hiszpanami, zapomniał już
jak mówi się po angielsku. Chociaż nigdy nie uczył się języka hiszpańskiego,
lata spędzone tutaj dały mu bardzo dużo. Rozumiał, odpowiadał. Może nie umiałby
napisać listu czy jakiejś poprawnej wiadomości, ale umiał się porozumieć. To
chyba było najważniejsze.
– Spróbuj – mruknął chłopiec,
układając trzy karty, które wcześniej pomieszał.
Louis nie miał dobrego wzroku.
Wręcz przeciwnie. Coraz gorzej widział i spostrzegawczość nie była jego dobrą
stroną. Chociaż wcześniej obserwował, jak radzi sobie dwunastolatek, nie
wyłapał miejsca asa. Teraz po prostu zamierzał zgadnąć. Wyciągnął rękę i
dotknął palcem trzeciej od lewej karty. Powoli ją odwrócił.
– Wygrałeś – stwierdził chłopiec
zadowolonym tonem. – Miłego dnia – dodał, odchodząc.
Lou przejechał językiem po dolnej
wardze, zwilżając ją i schował do kieszeni podartych jeansów kilka monet.
Zabrał karty, a skrzynkę zostawił za ścianą restauracji. Nie musiał się o nią
martwić, jak nie ta, to będzie inna. Poza tym jutro i tak zamierzał robić coś
innego. Jeszcze nie wiedział co, ale do wieczora miał czas. Coś mogło mu wpaść
do głowy.
Krocząc deptakiem Barcelony, trzymał ręce w kieszeniach
spodni. Jego palce co raz dotykały zimnych monet, a wtedy Louis uśmiechał się
zadowolony. Najczęściej swoje pieniądze wydawał na jakieś tanie ubrania albo
najpotrzebniejsze rzeczy, no i oczywiście, na książki. Przeczytał setki książek
– dosłownie. Kupował tylko te pisane po angielsku. Nie mówił już w tym języku,
ale łatwiej rozumiał tekst, niż byłby on w języku hiszpańskim. Swój dobytek
trzymał w skrytce pocztowej. Nie miał wiele możliwości, a to było najcenniejsze
co miał. Nie chciał stracić swojego świata. Świata, w którym było mu wolno marzyć,
chować się, odpoczywać i cieszyć z bohaterami. Każdą książkę szanował i dbał o
nią, jak gdyby była skarbem. Nie był człowiekiem wykształconym, ale nie dało
się ukryć, że posiadał intelekt. Może chłopak skryty w zniszczonych, lecz nie
brudnych, ubraniach był kimś więcej? Może miał jakiś cel do zdobycia? Misję do
wykonania? Musiał się tego dowiedzieć. Dlatego właśnie każdy dzień był dla
niego tak ważny, jakby miał być odpowiedzią na wszystkie, dręczące
pytania. Korzystał, bo bał się, że może już nie otworzyć oczu. Albo
otworzyć i zobaczyć ciemność. Czasem ten strach budził się w jego głowie i nie
pozwalał, aby wesoły uśmiech, który codziennie mu towarzyszył, pojawił się na
jego twarzy. Ale szybko myślał o czym innym i wracał do bycia sobą. Nie mógł
się smucić, nie było mu wolno. Zawsze mogłoby być gorzej, prawda?
Kiedy
wszedł do starego, zniszczonego budynku, gdzie wszystko się sypało, poczuł, jak
bardzo był zmęczony. Nie spał od piątej rano. Nie chciał bezczynnie siedzieć.
Obszedł pół miasta, a teraz jego nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Dlatego jak
ociężale wszedł na piętro, gdzie przy słupie zostawił plecak ze swoimi
rzeczami. Budynek nie posiadał ścian. Kiedyś był parkingiem. To była jedyna
konstrukcja z podłóg i sufitów z betonu. Louis miał widok na połowę miasta.
Uwielbiał to. Najczęściej zasypiał właśnie w tym miejscu. Oczywiście, czasem
los gonił go gdzie indziej, ale to tutaj lubił wracać.
Teraz to
Barcelona była jego domem. Tajemnicza, nieodkryta Barcelona. Zwiedził miasta
Hiszpanii dużo chodząc, łapiąc się na gapę, czy jeżdżąc autostopem. Nie
potrzebował niczego więcej prócz wolności jaką sam sobie dawał. Nie był od
niczego zależny i nic nie trzymało go w ryzach. Nie musiał chodzić w
garniturze, duszony przez krawat. Nie siedział w biurze na nudnych spotkaniach.
Ale była jedna rzecz do jakiej nie lubił się przyznawać. Zazdrościł. Och, nie
zazdrościł komuś domu czy samochodu. Nie był materialistą, każdy to wiedział. On
po prostu zazdrościł osobom zakochanym. Też chciał kochać i mieć z kim dzielić
szczęście w swoim marnym życiu. Ktoś napisał niezłą bajkę. Czy dla Louisa miała
happy end?
~~~*~~~
Dzisiaj jedynie tyle, wiem, że to krótki rozdział, ale chciałam, aby był wprowadzeniem. Mam ogromną nadzieję, że pokochacie tego Louisa, tę historię. To już nawet nie jest fanfiction. Owszem, biorę zdjęcie i nazwisko, ale nic więcej nie ma wspólnego Louis z 1D do mojego Louisa.
Tego jestem pewna. Jeśli chcecie to piszcie na TT pod jakimś hasztagiem. Nie wiem, na przykład: #pianistaFF ale nie nalegam, spokojnie. Po prostu chciałabym, aby każdy kto przeczyta coś po sobie zostawił. Nawet nie wiecie, jak jestem szczęśliwa, że mogę pisać dla Was kolejną historię.
A ja jestem szczęśliwa, że mogę czytać kolejną historię pisaną przez Ciebie! Kocham to jak piszesz, jak wszystko opisujesz :) Masz ogromny talent :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział, mimo że nic szczególnego się w nim nie dzieje, bardzo mi się podoba. Możemy tu choć trochę poznać Louisa. Jestem ciekawa jego dalszych losów :)
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
/@zosia_official
Już pokochałam tego Louisa ☺
OdpowiedzUsuńDo następnego Skarbie ♡
Cześć :)
OdpowiedzUsuńPierwsze co przychodzi mi na myśl, to Ci podziękować. Dawno nie czytałam opowiadania, które porusza mnie nie dlatego, że fabuła jest wzruszająca ze względu na wydarzenia bohaterów, a dlatego, że historia jest bardzo mądra. A Twoja taka właśnie jest. Wiem to już teraz, po przeczytaniu wyjątkowego prologu i cudownego rozdziału. Pierwszy raz spotkałam się z taką formą prologu, bardziej wierszem, i bardzo mi się to spodobało. Cieszę się, że to opowiadanie nie będzie ff, bo choć nie ma to wpływu na styl pisania, ja ostatnio mam dosyć takich historii. Pragnęłam od dawna wyrwać się z takich tematyk i zasiąść przy czymś innym, odmiennym, życiowym i mądrym. Bardzo się cieszę, że tu trafiłam. :)
Już lubię postać Louisa. Nie narzeka na swój los, choć wielu ludzi na jego miejscu by tak robiło. Nie sięgnął po alkohol ani żadne inne używki, bo rozpaczać nad tym co go spotkało. On robi zupełnie na odwrót, jakby na przekór wszystkim, cieszy się z tego co ma i co najważniejsze i najpiękniejsze, cieszy się, że żyje. Dostał tę szansę i postanowił ją wykorzystać bez względu na to, co go w życiu spotkało.
Domyślam się, że Louis odnajdzie swoją miłość, jednak wyczuwam, że będzie mu trudno ją zdobyć. Czuję jednak, że gdy mu się to uda, to będzie coś niesamowicie wspaniałego.
Bardzo podoba mi się to, że ten rozdział składa się z samego (prawie) opisu. Bardzo cenię sobie takie rozdziały i najbardziej je lubię. Jeśli całe opowiadanie będzie w takiej formie (albo chociaż jego większa część) to znajdę Cię i będę całować po rękach i nogach. :D A tak na poważnie, to byłabym Ci bardzo wdzięczna. Bo czytanie czegoś takiego, tych mądrych i dojrzałych słów w formie opisów a nie dialogów, to rozkosz dla mojej duszy.
Zapisuję się do 'widzów' i mam nadzieję, że nie zapomnisz poinformować mnie o nowym rozdziale. :)
W wolnej chwili zapraszam do siebie. Jest tam dopiero zapowiedź, ale może Cię zaciekawi i sprawi, że zostaniesz na dłużej. :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny! :)
Hejka
OdpowiedzUsuńJestem po tym rozdziale na 100% pewna ze będę czytać te Fanfiction
Że na pewno juz go nie zostawie bo mnie juz w tej chwili wciagnelo :*
Ten rozdział jest bardzo wciągający
Poznajemy historie Louisa
I to jaka historie
Bardzo trudne życie,bez miłości,mam nadzieje ze w jego życiu niedługo ktoś się pojawi
Kolejna historia Twojego autorstwa, gdzie po pierwszym rozdziale czuję się oczarowana. Mimo, że jest to pierwszy rozdział, czuję się doskonale wprowadzona. Tak jakby ktoś złapał mnie za rękę i ciągnął uliczkami Barcelony, podążając za Lou. Lecę czytać kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńJuż zakochałam się w tej historii i w tym Louisi'e ❤❤❤
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie idealnie ❤❤